Ortografia dla redaktorów. Obalamy mity dotyczące ortografii

Zasady ortograficzne poznajemy od pierwszych dni w szkolnej ławie. Dyktanda, sprawdziany… Pewnie każdy z nas pamięta jeszcze te regułki („rz piszemy wtedy, gdy wymienia się na r”, „-uje się nie kreskuje” itd.). Jeszcze więcej było wyjątków. No i po co to wszystko, skoro dziś mamy autokorektę w komputerach? Ale czy na pewno to wystarczy? Przeczytaj, dlaczego to nie takie proste – szczególnie w zawodzie redaktora.

Co znajdziesz w artykule:

MIT nr 1

Redaktor nie musi znać zasad ortografii – ma autokorektę w komputerze

Dziś roboty przejmują coraz więcej naszych zadań. Próbują także radzić sobie z polską ortografią, która – umówmy się – do najprostszych nie należy. Wyłapują więc nasze pomyłki, sugerują zmiany lub wręcz poprawiają błędy bez pytania nas o zdanie.

Czy to dobrze? Dla przeciętnego użytkownika języka – prawdopodobnie tak. Dla redaktorów i korektorów – niekoniecznie. Autokorekta w programach do edycji tekstu może narobić w naszej pracy więcej szkody niż pożytku. Szczególnie jeśli podejdziemy do niej bezrefleksyjnie.

Podstawowa wada autokorekty polega na tym, że ten mechanizm nie rozpoznaje literówek, które prowadzą do powstania wyrazów istniejących w języku, jednak mających całkiem inne znaczenie. Przykład?

„Dziecko określa liczebność zbirów i podaje: tu jest dużo, a tam jest mało”*.

* Zdanie pochodzi z programu wychowania przedszkolnego, który trafił do korekty. Jest to jeden z przykładów omawianych przez dr. Tomasza Karpowicza podczas kursu „Polszczyzna wzorcowa w praktyce redaktora”. Dowiedz się więcej o kursie >

 

Brak weryfikacji tego rodzaju pomyłek może prowadzić do zabawnych lub nawet żenujących sytuacji, jak złożenie życzeń z literówką: „Przesyłam najpiękniejsze życzenia, wesołych świąt spędzonych w rodzinnym grobie”.

Dlatego zachowaj czujność właściwą redaktorom i korektorom z epoki „przedkomputerowej”. Trenuj oczy, aby rozpoznawały przykłady zniekształcone choćby o literkę. Potrzeba do tego dużo wprawy i czasu. Jeśli zdasz się na autokorektę, szybko zapomnisz o tym zawodowym nawyku.

MIT nr 2

Słownik ortograficzny rozwieje wszystkie wątpliwości redaktora

Skoro nie autokorekta, to może wystarczy słownik ortograficzny? Czy zamiast obciążać sobie pamięć wszystkimi regułami, zasadami i wyjątkami, nie lepiej skorzystać z takiego wsparcia?

Owszem, jako dobry redaktor zdecydowanie powinieneś się zaprzyjaźnić ze słownikami różnego rodzaju. Sprawdzaj jednak przykłady najtrudniejsze – te, w których dostrzeżesz przesłanki normatywne wyraźnie się krzyżujące. W takich przypadkach masz prawo nie wiedzieć, którą pisownię wybrać. Jeśli wątpliwości pojawiają się zbyt często, prawdopodobnie powinieneś uzupełnić braki wiedzy. Ciągłe sięganie do słownika zajmuje mnóstwo czasu – profesjonalny redaktor nie może sobie na to pozwolić.

Nawet najlepsze słowniki nie zastąpią aktywnego namysłu nad redagowanym tekstem. I nawet one wymagają od użytkowników uważnego i krytycznego podejścia, ponieważ w publikacjach normatywnych także zdarzają się błędy.

Im więcej redagujesz, tym częściej trafiasz na zdania niejednoznaczne i na zagwozdki o więcej niż jednym słusznym rozwiązaniu. W takich sytuacjach pojawiają się wątpliwości, których słownik nie rozwieje. Każdy redaktor tak ma.

Co wtedy? Konieczny jest głęboki namysł nad tym konkretnym przypadkiem, nad celem tekstu, nad odbiorcą. Tego nie zrobi za Ciebie ani ChatGTP, ani inne narzędzia oparte na sztucznej inteligencji.

MIT nr 3

Ortografia to zamknięty zbiór zasad, których można się nauczyć na pamięć

Ortografia na poziomie profesjonalnego redaktora czy korektora nie jest tym samym co zestaw reguł dla ucznia w podstawówce. Szkolna ortografia jest pewnym uproszczeniem i stanowi zamknięty zbiór zasad, których można się nauczyć na pamięć. Oczywiście, w jej ramach funkcjonują wyjątki, ale je również stosunkowo łatwo „wykuć”.

Jak wspomnieliśmy, dobry redaktor powinien świetnie panować nad ortografią. Jednak dla niego nigdy nie będzie to zakończony proces, bo ortografia „redaktorska” nie jest zbiorem zamkniętym. Wszystkich reguł znać się nie da, a dodatkowo nie każda zasada jest jednoznaczna. Co więcej, język to żywa tkanka, która zmienia się w czasie.

Trudne przypadki ortograficzne w praktyce redaktora

Niejednoznacznych przykładów ortograficznych jest bardzo dużo. Wymagają one dłuższego namysłu, a decyzja zależy od różnie rozumianego kontekstu. Sprawdź poniższe przypadki.

PRZYKŁAD 1

Który zapis jest poprawny?

  • To nieprzyjaciel!
  • To nie przyjaciel!

W zależności od kontekstu poprawny może być każdy z tych dwóch wariantów. Nieprzyjaciel oznacza wroga, a nie przyjaciel – kogoś, kto nie jest przyjacielem, lecz na przykład bliskim znajomym.

Tymczasem szkolna zasada mówi, że cząstkę nie z rzeczownikami piszemy zawsze łącznie. Dla redaktora to zbyt duże uogólnienie. Dodatkowo zapis drugi jako niepoprawny wyłapią niektóre narzędzia do autokorekty. Okazuje się więc, że redaktorska wiedza i doświadczenie są niezbędne!

PRZYKŁAD 2

Jak zapisać człony przymiotnikowe: łącznie, oddzielnie, a może z łącznikiem?

Porównaj:

bladoniebieski, rzymskokatolicki, damsko-męski, polsko-niemiecki, mało domyślny, nowo wybrany

Nie ma tu jednej reguły, więc nie można się kierować automatyzmem typu: zestawiono przysłówek z przymiotnikiem, więc zapisuję je w jeden sposób, np. zawsze z kreską. Należy sprawdzić, jaka relacja znaczeniowa zachodzi między członami tych przymiotników. To ważne zadanie redaktora językowego i korektora.

Oba powyższe przykłady są autorstwa dr. Tomasza Karpowicza i pochodzą z kursu „Polszczyzna wzorcowa w praktyce redaktora”. Kurs obejmuje zasady ortograficzne, gramatyczne i interpunkcyjne, które musi znać każdy redaktor. Na warsztatach z ekspertem omawiamy dziesiątki podobnych przykładów.

Dowiedz się więcej na temat kursu >

Monika Tańska

20 listopada 2024

Masz pytania? Chcesz otrzymać wycenę?


JESTEM DLA CIEBIE